Google

poniedziałek, 31 marca 2008

Spozniony Post Swiateczny

Znow sie troche nie odzywalam. Czasem moge pisac i pisac, a slowa same mi sie pchaja.... na palce :) A czasem chcialabym cos napisac, ale sie zacinam i nie moge.

Swieta. Mielismy bardzo mile swieta w tym roku. Przyjechal ks. Piotr, (ten ktory chrzcil nasza Ule). Zorganizowal nam rekolekcje przed swiateczne. Mielismy tez prawdziwa polska msze.

O malowaniu jajek juz pisalam. Nastepnego dnia przyozdobilismy koszyczek (niestety nie mam zdjecia) i poszlismy na swiecenie. Bylo bardzo milo. Potem mial przyjechac do nas, ale musial isc spotkac sie z biskupem wiec umowilismy sie na sniadanie.

Wlasciwie w tym roku poza malowaniem jajek nic nie przygotowalam. Nasi znajomi, Grazynka i Krzys Lapy, zaprosili nas na swiateczny obiad, wiec postanowilam odpoczywac i cieszyc sie swietami. Pojechailsmy wiec do Spinneysa (tego gdzie mozna dobre wedlinki kupic) i zakupilismy rozne pyszne wedlinki i skladniki na salatek.

Przypomnialo mi sie ze mam jeszcze zamrozony pasztet (taki na surowo) i kielbase krakowska. Wyszlo tego 3 polmiski roznych wedlin. Do tego byly jajka i rozne salatki. Najwazniejsze, ze wszyscy sie najedlismy i bylo dobre.

Potem w ostatnim momencie zdazylismy do kosciola. Co prawda smialismy sie po drodze, ze my wieziemy ksiedza, wiec bez nas nie zaczna, no ale nie wypada by ksiadz sie spoznil do kosciola :)

Bylo naprawde duzo ludzi. Nawet nie zdawalam sobie sprawy, ze mamy w Abu Dhabi az tyle Polonii. Bylo tez wiele znajomych, ktorych spotykamy zwykle tylko na swieta.
Po mszy mielismy jeszcze godzine do obiadu. xPiotr chcial sie jeszcze spakowac, wiec my pojechalismy do domu po Asre i powiedzielismy, ze zaraz po niego wrocimy.

U Grazynki i Krzysia byli jeszcze jedni znajomi. W sumie bylo 7 dzieci. W tym jedno niemowle - przeslodki (chyba 6 miesieczny) chlopiec.
Gabrysia, ktora z dnia na dzien jest coraz wieksza - czyli najmlodsza coreczka panstwa Lap. Oraz krzyczace i biegajaca reszta czyli gospodarzy Mateusz i Ola, ich znajomych Natalka (chyba), oraz nasza Iza i Ula.

Z Polski przyleciala Grazynki mama, i przygotowala swieta. Mamy to przygotowuja dobrze swieta. Tez bym chciala by do nas przyleciala ktoras mama na :) Niby tez jestem mama, ale moze jak juz bede babcia to bede robic dobre swieta ... ha ha ha
W kazdym razie byl pyszny zurek i indyk. Naprawde bylo milo i pysznie i publicznie dziekujemy gospodarzom na tym blogu.
A do tego byl sernik. Byl tak pyszny ze zjadlam o duzo za duzo. Mysle, ze moim ulubionym ciastem jest sernik i niestety nie umiem go zrobic. Grazynka robi tak pyszny sernik, ze moglabym zjesc caly na jedno posiedzenie, ale ze mamusia nauczyla mnie dobrego wychowania, wiec po n-tym kawalku sie powstrzymalam i przestalam sobie ukradkiem dokladac ;)

Potem Ci znajomi z Dubaju zabrali x Piotra (mial tam odprawic Polska msze o 9 wieczorem). A my pojechalismy do Beatki i Jarka Klisiak. Bylismy juz tak najedzeni, ze mimo, ze Beatka tez robi przepyszne slodkosci, udalo nam sie zjesc tylko po kawalku makowca. Milo bylo jednak usiasc razem w swieta. Byli tez oczywiscie Basia i Waldek. Chwilke posiedzielismy. Nastepnego dnia Iza miala jednak szkole, wiec po krotkim czasie pozegnalismy sie i poszlismy do domku.

Aha zajaczek przyniosl: Ksiazeczki dla dziewczynek (a potem u roznych znajomych jeszcze slodycze i piorniki do szkoly).
Jasiowi z dniowym opoznieniem album o Chinach. Naprawde piekne wydanie.
A Zuzi rozne nowe ubranka.. Ten moj zajaczek mnie strasznie rozpieszcza :) Zabral mnie tydzien wczesniej na zakupy i kupil wszystko na co popatrzylam, az musialam potem chodzic z zamknietymi oczami ;)

Wszystkim skladamy bardzo spoznione, ale tez serdeczne zyczenia swiateczne. Mamy nadzieje ze mieliscie mokrego dyngusa.

PS. Moje dzieci jeszcze bloga nie czytaja wiec przyznaje sie, ze jeszcze nie wiedza co to 'lany poniedzialek'. Dzieki temu poniedzialki mamy spokojne. Moze w przyszlym roku im powiem.

Brak komentarzy: