Google

poniedziałek, 17 marca 2008

Salami Wegierskie i takie wspomnienia...

Jest poniedzialek rano, siedze w pracy. Pije pyszna kawe. Wlasciwie juz od dawna nie pijam kawy, ale dzis to dla przyjemnosci. Do tego mialam przepyszna kanapeczke, na pelnowartosciowym chlebie z produktow organicznych z wegierskim salami.
Zwykle kupujemy inne salami, ktore bardzo lubimy i tez jest pyszne.
Pare dni temu przypomnialo mi sie jednak, ze moj tatus kupowal nam wegierskie salami. Powiedzialam o tym Jasiowi, a Jas po kosciele zabral nas do Spinneysa zebym sobie mogla kupic wegierskie salami.

Dla nie wtajemniczonych tutaj male wytlumacznie. Emiraty Arabskie sa krajem muzlumanskim. A muzlumanie swin ani dziczyzny nie jedza. Jas mowi, ze to salami jest zrobione z osla, wiec pewnie oslow tez nie jedza :) Aby ulatwic im to 'nie jedzenie' w sklepach nie wolno sprzedawac zadnych produktow ktore sa nie dozwolone. I to nie tylko mies, ale tez nic w czym sie moze chocby tluszcz z tego znajdowac. Niektore sklepy (w Abu Dhabi tylko 2) maja specjalna licencje na sprzedaz zakazanych produktow. Zeby bylo ciekawiej, nie wolno im kroic jedzen dozwolonch tym samym nozem, co nie dozwolonych... Dlatego sklepy te maja specjalnie wyznaczona sekcje gdzie wszystkie te pysznosci sprzedaja. W Spinneysie (ktory niestety jest po drugiej stronie miasta od nas) jest to na koncu sklepu za szklanymi drzwiami. Nad drzwiami wisi wielka tablica "Uwaga Wieprzowina.". Wiec my raz w tygodniu jezdzimy tam i obkupujemy sie w pyszne rozne wedlinki, kabanosiki i pasztet.

Kupilam wiec to wegierskie salami. Przyjechalismy do domu i od razu wpakowalam moim dzieciom po plasterku do buzi. I obie sie wykrzywily ze nie chca!!! Chcialy kanapki z nutella.
Tu bez komentarza. Na szczescie Jasiu podziela moje zdanie wiec mam partnera do salami :)

A wogole to gdy wsadzilam sobie pierwszy plasterek do buzi to poczulam taki smak dziecinstwa. Czasem jak sie cos jadlo jako dziecko, a potem cale lata sie o tym zapomnialo to jak czlowiek nagle znow zje to ma wrazenie ze znow jest malym dzieckiem. (Co prawda ja w zeszlym roku juz raz to kupilam i tez mialam takie wrazenie, ale teraz mnie jakos bardziej naszlo).

U nas w domu (w tym ktorym mieszkalam najdluzej) byla drewniana kuchnia. Wszystkie szafki byly z drewna. Tylko podloga nie. Pamietam ze nie byla z drewna, ale nie pamietam z czego byla.
Na srodku kuchni stal stol. I z jednej strony byla taka duza lawa w ksztalcie litery L. Dluzszy kawalek od tego L byl otwierany i tam pewnie mama cos trzymala. Kuba i ja siedzielismy na lawie, a rodzice z drugiej storny na krzeslach.
Na przeciwko drzwi bylo okno. Poza sciana z lawa wszedzie byly szafki (i blat), a na scianie tez wisialy szafki. Po prawej od okna stal maly telewizorek, ktory mogl byc tez radiem i mial miejsce na kasety. Za nim mama trzymala lekarstwa.
Jak nie patrzyla to wypijalam syrop calcium (glupie dziecko) :) Po lewej stronie od okna byla szafka z miodami. Zawsze bylo w niej pelno miodow, ktore regularnie lyzeczka wyjadalam.
Czasem siadalismy na tej lawie i mama mowila bysmy czytali, albo po prostu gadali i nagrywala nas wtedy. Prozna bylam od dziecka, wiec czasem sama siadalam i gadalam do nagrywarki.
Podobno gdy sie budzilam to z oczami otwieralam buzie, ktora zamykalam dopiero gdy zasypialam... tata mowil na mnie radio :)

I tak mi sie to salami wlasnie skojarzylo....
Czas przesunac sie dwadziecia pare lat do przodu i wziasc sie za prace...

Brak komentarzy: