Google

poniedziałek, 21 kwietnia 2008

Malutka Czarownica

Czy ktos kojarzy ksiazke "Malutka Czarownica" napisana przez Otfried Preussler?

Dzisiejszy post bedzie o Malutkiej Czarownicy. Zanim jednak zaczne musimy cofnac sie w czasie o jakies.... 20 lat albo jeszcze troche.
Moj tatus duzo pracowal. Duzo jezdzil po Polsce. Mama jezdzila z nim. A opieke nad dziecmi zostawiali roznym znajomym. Wiekszosc osob z nami nie wytrzymywala. Po jednym razie, nie dawali sie wiecej wrobic.

Byly jednak wyjatki. Do takich nalezala ciocia Iwonka. Ciocia Iwonka nie miala wlasnych dzieci i nas traktowala jak swoje. Uwielbialismy gdy z nami zostawala. Ciocia miala fajne podejscie. Uwazala, ze na wszystko co nie zagraza naszemu mlodemu zyciu lub zdrowiu mozna nam pozwolic. Tak wiec kiedys gdy spytalam czy moge nie spac cala noc, powiedziala, ze oczywiscie, ale nie wolno jej budzic. Jesli raz wejde do jej pokoju to ide natychmiast spac. Wytrzymalam do 4 rano, a nastepnego dnia grzecznie poszlam spac.

Poza ciocia Iwonka, zostawali z nami ciocia Asia i wujek Stasiek. Ciocia Asia jest chrzestna Kuby. Wychowywali nas duzo powazniej niz ciocia Iwonka. Natomiat wujek Stasiek zawsze zabieral nas w fajne miejsca. Z nim bylismy na ostatnim pietrze palacu kultury. Wujek zabral nas na Woronicza 17 i pokazal TV "od kuchni". Zabieral nas tez do parku, do zoo i w wiele innych miejsc.

Wujek Stasiek po raz pierwszy opowiedzial nam bajke o Malutkiej Czarownicy. Natychmiast stala sie moja ulubiona historia. Ciagle chcialam wiedziec i co bylo dalej.
Az w koncu, ktoregos dnia dostalam ksiazke. Czytac nauczylam sie gdy mialam 4 lata, wiec bez trudu przeczytalam cala od deski do deski. A potem znowu i znowu. I czytalam ja tyle razy, az znalam cala na pamiec.

Wtedy zaczelam pisac wlasne historie o Malutkiej Czarownicy. Zarowno o tym co dzialo sie w miedzy czasie, jak i o tym co bylo pozniej. Uwielbialam ta ksiazke.

Izunia ma 6 lat. Pare dni temu kladlam ja spac, gdy Izunia poprosila o bajke.
Przypomnialam sobie moja ulubiona bajke. I opowiedzialam pierwsza czesc.
(Dla nie wtajemniczonych Malutka Czarownica udaje sie na bal czarownic, mimo, ze jej nie wolno. Zostaje zlapana i ukarana.... a co bylo dalej przeczytajcie sobie. Ksiazek tu nie streszczam).

Od tego czasu Iza co wieczor pyta, a co bylo dalej? Co bylo nastepnego dnia? Mamusiu, powiedz mi a co bylo rok pozniej? Niestety juz nie pamietam calej historii slowo w slowo. Pamietam natomiast jej przygody. (Czasem nie wiem ktore wymyslilam jako dziecko, a ktore wymyslil(a?) Otfried Preussler. Opowiadam je jednak.

I tak po 20 latach znow poznaje, przypominam sobie i wymyslam historie Malutkiej Czarownicy.

PS. Malutka Czarownica ma okropna ciotke RumBrumTrach, ktora uprzykrza jej zycie.
Po dzisiejszej bajce, przed zasnieciem:
Iza: A skoro ta ciotka jest taka nie dobra, to czemu Malutkiej Czarownicy mamusia jej nie pomoze?
Ja: Czarownice nie maja mamus. Wszystkie wychowuja sie tak gruopowo.
Iza: A jak nie maja mamus, to czemu maja ciocie?

niedziela, 20 kwietnia 2008

"Tu Papa Charlie. Ja lece!!"

Bylismy umowieni na 9 Spoznilismy sie troche. Mielismy wyjsc z domu 6:55, a wyszlismy ok. 7:30. Jasiu pokonal ponad 200 km w 1h i 50 min. Bylismy na 9:20.Maszyna nie czekala rozpakowana, wiec pomyslalam przez chwile, ze moze Ken stwierdzil iz jest za duzy wiatr i nie polece.Ken spytal jednak czy jestem gotowa by usiasc na przednim siedzeniu. A nastepnie powiedzial bym chwile poprowadzila maszyne na ziemi.

Na tylnym siedzeniu zajmowalam sie tylko throttel'em czyli taka wajcha ktora kontroluje predkosc silnika, a tym samym czy lecimy wyzej czy nizej.Opanowalam to w 2 godziny (a nie jest takie proste jak sie wydaje). Poza silnikiem w spadochron wieje wiatr. Gdy wiec Ken kazal mi utrzymac ta maszyne np. 5 m nad ziemia nie walac w ta ziemie to caly czas musialam regulowac by przechytrzyc wiatr.

Na przednim siedzeniu nozki trzyma sie na pedalach, ktore uzywane sa do skrecania (prawo, lewo). Sa tez rozne kontrolki na ktore mozna patrzec.Jest ich az 6. Zapamietalam sobie 2. Wiec mam nadzieje ze pozostale nie beda mi na razie potrzebne.Te 2 ktore zapamietalam to wysokosc na jakiej lecej i szybkosc wznoszenia sie. Musze je wyzerowac przed startem.

Do tego kontroluje radio. W powietrzu na dosc malej przestrzeni lataja tez samoloty (czyli to na czym Jasiu sie uczy). W zwiazku z tym co 10 minut nalezy podac gdzie sie jest i na jakiej wysokosci. Tak naprawde to wszyscy sie widza, ale tak jest bezpieczniej.Samoloty podaja swoje polozenie zaczynajac od tego kim sa. Moja maszyna (jak widac na obrazku Izy) ma rejestracje A6-XPC. A6 oznacza Emiraty. X jest oznaczeniem tego klubu. Wszystkie samoloty zarejestrowane w nim maja ta literke. Dopiero PC jest unikalne dla maszyny.Do tego uzywamy alfabetu 'samolotowego' nie wiem jak sie poprawnie nazywa. Czyli w podsumowaniu to na czym ja latam to "Papa Charlie".

Gdy Ken juz mi wszystko wytlumaczyl ruszylam pojezdzic najpierw po ziemi. Wlaczylam radio i krzyknelam w nie "Tu Papa Charlie. Ja to prowadze. Chodzcie popatrzec". Nikt ze znajomych nie wyszedl, ale sobie pojezdzilam.

Nastepnie musielismy rozpakowac spadochron. (Po ziemi nie da sie jechac z rozpakowanym bo bym poleciala). Jest to cala procedura odpowiedniego ulozenia spadochronu i wszystkich sznurkow. Tego uczylam sie juz wczesniej i idzie mi to calkiem nie zle.
A w koncu wsiedlismy i ... polecielismy. Latanie 300 m nad ziemia i dyndanie nogami w powietrzu to jest cos. Tym razem, nie mialam jednak przed soba plecow Kena. Zarowno pod soba jak i przed soba mialam wielka otwarta przestrzen. Wlaczylam radio i krzyknelam "Tu Papa Charlie. Ja lece".Po chwili Kevin, czyli ten drugi instruktor z ktorym jeszcze nie lecialam odpowiedzial przez radio "wszyscy wierzylismy ze polecisz".

A ja wznosilam sie wyzej i wyzej. Nadal trzymalam kierownice i probowalam uwierzyc ze to nie sen. Otrzezwil mnie komentarz Kena "Lepiej skrec zanim wlecisz w ta wieze". Przed nami byla wierza telekomunikacyjna z antenami. Skrecilam w bok i polecielismy nad wode.
- Mozesz poscic kierownice. Tu kieruje sie nogami - Ken dalej udzielal mi rad
- Ja sie jej nie trzymam by nia kierowac - odpowiedzialam - tylko by nie spasc.
Jest takie powiedzenie po angielsku "holding for dear life" czyli jakby trzymamy zeby nie stracic drogiego zycia. I to wlasnie powiedzialam.

Nastepnie poprosilam by podal mi aparat i zrobilam pare zdjec. Bylo super - lecielismy. Obserwowalismy wode, zolwie. Ken pokazywal mi rekiny. On widzial az trzy, ale ja chyba robie sie slepa bo nie widzialam zadnego :)
A potem musielismy wrocic na lotnisko i mialam cwiczyc ladowanie. To nie bylo juz takie proste. Musialam opanowac throttel (to juz umialam), leciec w dobra strone, trafic w pas startowy (przy ladowaniu) i na koniec pamietac by napiac sznurki od spadochronu (czyli obie nogi w odpowiednim momencie wziasc jak najdalej do przodu). Chyba ze dwa razy to tak rabnelismy ze az w plecach poczulam. Reszta byla lepsza.

Niestety z powodu spoznienia moglam latac tylko pol godziny, bo potem Ken mial nastepny lot.

Gdy skonczylam to Iza latala z Salia. Znajomym z klubu, ktory ma wlasny samolot i lata dla przyjemnosci co tydzien.

A nastepnie pojechalismy na wycieczke. Mialo byc super i Jasiu znalazl fajne drogi, ale mnie potwornie rozbolala glowa, wiec zamiast podziwiac spalam.

Gdy wrocilismy Jasiu latal. Jasiu juz wylatal 17 godzin, wiec lada dzien poleci na swoj pierwszy samotny rejs.

A gdy Jasiu wyladowal to przyszedl Seif, czyli wlasciciel klubu i powiedzial, ze telewizja nakreca o nich film i spytal czy mozemy zostac bo chca zrobic wywiad z czlonkami klubu. Zgodzilismy sie zostac, ale strasznie dlugo to trwalo, a bylismy umowieni ze znajomymi, wiec umowilismy sie na wywiad na przyszly piatek.

Ruszylismy w strone Lap, z ktorymi bylismy umowieni. Niestety bylo juz pozno. Dojazd zajal nam zbyt dlugo i nie udalo nam sie spotkac. Za to mielismy druga fajna wycieczke i pojechalismy do domu.


środa, 16 kwietnia 2008

Skad sie biora dzieci?

Gdy Iza miala nie cale 4 lata ja bylam w ciazy z Ula. Iza wie, wiec, ze dzieci biora sie z brzuszka mamusi. Wie tez ze ona urodzila sie troche inaczej niz Ula. Gdy mamusia powiedziala jej, ze jest wystarczajaco duza to wyszla z brzuszka, a Ula nie mogla wyjsc i trzeba ja bylo wyciagnac.

Zupelnie inna sprawa jest skad te dzieci sie biora w brzuszku.
Jakis rok temu gdy rozmawialysmy Iza spytala, na co ja odpowiedzialam pytaniem - a co Ty myslisz? Izunia powiedziala, ze zjadlam specjalne ciasteczko w ktorym ona byla taka malutenka i potem urosla u mnie w brzuszku :)

Jakos tak wyszlo, ze wczoraj wieczorem powrocilysmy do tematu. Znow spytalam co ona mysli. A o to historia (z tego co pamietam jest to druga wersja - podobna historie Izunia opowiedziala pare miesiecy temu gdy zaczela chodzic na religie).

Mali chlopcy i male dziewczynki aniolki mieszkaja w niebie i schodza na ziemie by opiekowac sie ludzmi. (Takie anioly stroze).
I ona wlasnie byla na ziemi i pomagala ludziom gdy zobaczyla Jasia i mnie. I slowami Izuni "Od razu Was pokochalam, wiec wskoczylam Ci jako duszek do brzuszka i tam uroslam".

A Uleczka, widzac kobiete w ciazy patrzy na mnie i szepcze "fat" smiesznie marszczac nosek. Wiec ja jej mowie "nie fat tylko tam jest dzidzius". Na co Ula bardzo protestuje i tlumaczy mi, ze dzidzius nie moze byc w brzuszku.

Chyba musimy sie postarac o nastepne malenstwo i pokazac Uli, ze dzidziusie sa jednak z brzuszka ;)

Tecza

Dzis rano Kuleczka poprosila by jej zrobic tatuaz na raczce. Wybrala sobie sliczne serduszko otoczone tecza i nakladalysmy na lapke.
Gdy skonczylysmy Ula popatrzyla na swoj tatuaz i powiedziala
- Patrz mamusiu, ta tecza jest taka sama jak ta z ktora Ty latasz.
Czy to nie slodkie? (Dla powolnych tlumacze - gdy paralotnia jest w powietrzu kolorowy spadochron wyglada jak tecza).

poniedziałek, 14 kwietnia 2008

Mamusia Lata

A tutaj Izunia narysowala mnie jak latam. :)




P.S. Ozanczenie w rogu to numer rejestracyjny paralotni ktora lecialam.

piątek, 11 kwietnia 2008

Poparzona raczka

Ula tez zaczela chodzic na tance. Na razie wiecej sie bawi niz tanczy, ale do wczoraj chciala chodzic.
Wczoraj w czasie tancow poszla wziasc sobie wode. Niestety poscila goraca wode a nie zimna. Gdy pare minut potem weszlam uslyszalam placz.... Raczka byla czerwona. Wzielam ja na rece i pobieglam do domu. Jas pobiegl przodem, wiec gdy weszlysmy juz czekala miska z zima woda i lodem. Z godzine bawila sie w wodzie. Rano zerknelam, ze raczka jest bardziej zaczerwieniona. Ula nie skarzyla sie jednak wiec spakowalismy sie i ruszylismy do RasAlKhaimah latac.

Ja latalam pierwsza. Ken, moj instruktor, zaproponowal bym usiadla z przodu. Nie odwazylam sie jednak i powiedzialam ze zostane z tylu. Latalo sie super. Wzniesc sie 200 m nad ziemie i machac sobie nogami to robi wrazenie. Na koniec zrobilismy runde nad zatoka. Z gory wspaniale widac wielkie zolwie plywajace przy powierzchni.


Gdy wyladowalismy czekala mnie smutna niespodzianka. Na poparzonej raczce pokazaly sie pecherze. Leciutko owinelismy bandazem by nie przebila.

Potem latal Jas. Kapitan Szahid bardzo Jasia chwalil. Kapitan Szahid w ciagu tygodnia pracuje w wojskach lotniczych, a w piatek dla przyjemnosci uczy. Jas opowiadal przed chwila, ze bawili sie w zestrzeliwanie innych samolotow. Nie martwcie sie nie ma tam karabinow to bylo na niby. Przyciskali guziczki od radia. 


Potem poszlismy na obiad. Tam Jas kupil miekkie skarpetki. Jedna wlozylismy Kuleczce na raczke aby lepiej zabezpieczyc.

A teraz wiezdzamy w gory wiec chce to wyslac zanim strace siec. Pozdrawiamy z drogi.

niedziela, 6 kwietnia 2008

Sobota

Izunia skonczyla pierwszy poziom abacusa (zapraszam do posta 'powrot do liczydel'). Z testu dostala 20/20 czyli 100%. I w sobote miala pierwsze zajecia na nastepnym poziomie. Akurat skoncza do czerwca, na chwile przed naszym wyjazdem na wakacje.

A po poludniu byly zaproszone na urodziny malej sheikhy czyli ksiezniczki. (Tylko ze takiej prawdziwej :) ).

Z Kuleczka w klasie jest wnuczka (a moze pra-wnuczka) naszego Sheikha czyli 'Krola' Emiratow. Co roku rodzina ta urzadza duze przyjecie urodzinowe dla calej czworki swoich dzieci. (Niestety nie wolno robic zdjec).W zeszlym roku przyjecie trwalo 3 dni. W palacu byly karuzele, klaun, ksiezniczki (aurora, kopciuszek i arielka), bylo malowanie paznokci, dzieciece tatuaze, malowanie twarzy. Mieli tez wate cukrowa, gofry, lody i popcorn.W miedzy czasie byly pokazy sztuczek magicznych, barney show, rozne tance itd itpI oczywiscie kolacja dla wszystkich. Na wejscie byly bilety i mogly wchodzic mamy (lub nianie) z dziecmi. To bylo w zeszlym roku, nawet chyba napisalam o tym dlugiego maila do rodziny, wiec jesli go jeszcze ktos ma to prosze mi przyslac, moze go tu umieszcze.

W tym roku przyjecie odbywalo sie w hotelu. Slicznym nowo wybudowanym hotelu. Podobno bylo fajnie. Zostawilismy Asre z dziecmi i pojechalismy na zakupy.
Powiedzialam Izuni, ze ta dziewczynka jest prawdziwa ksiezniczka. Iza stwierdzila, ze ona nie wyglada jak ksiezniczka wiec napewno ja ja oszukuje. (Izunia ksiezniczki widuje na barbie filmach, wiec ta mala rzeczywiscie nie wyglada jak barbie). Nie spieralam sie z nia jednak. Najwazniejsze ze przyjecie sie podobalo.

Gdy wracalismy do domu Iza zasnela w samochodzie, a Uli buzia sie nie zamykala. Gadala i gadala. W koncu Jas stanal pod piekarnia wiec ja wyskoczylam szybciutko kupic chlebek. Jas nie mogl tam jednak stac, wiec podjechal pod dom by Asra juz zabrala spiaca Ize na gore i wrocil po mnie. Wsiadlam do samochodu i zauwazylam ze ich nie, na wszelki wypadek Ula powiadomila mnie jednak "Ta druga ksiezniczke niania zabrala juz na gore".
I wlasnie taka mamy teraz mode. Ula o sobie mowi 'ksiezniczka' a o Izuni 'ta druga ksiezniczka'... Asra jest natomiast 'niania ksiezniczki' :)