Google

środa, 14 maja 2008

Mama dbaj o oczy

Skonczylysmy czytac malutka czarownice. Powiedzialam Izuni, ze mam jeszcze jedna ksiazeczke o malym czarodzieju, ktory nazywa sie Harry Potter. Wieczorem Iza nie mogla doczekac sie kiedy bedziemy czytac. Nie chcialo mi sie zejsc na dol by wlaczyc swiatlo, wiec czytalam jej przy malutkim swiatelku, ktore Iza ma wlaczone w nocy (nie lubi spac bez swiatla).
Zaczelam czytac, a Iza mowi
- Nie czytaj przy tym swietle po zepsujesz sobie oczy
- Tylko jedna strone przeczytam. Raz mi sie nic nie stanie.
Przeczytalam pierwsza i druga strone. I Iza znow mowi
- Mamusiu juz nosisz okulary, chcesz wogole nic nie widziec. Ide spac, nie czytaj mi juz.
I poszla spac....
To kto tu jest mama a kto dziecko?

środa, 7 maja 2008

Moje sloneczko

Odbylysmy z Izunia powazna rozmowe. Mowilam jej, ze staram sie o nowa prace. Bardzo bym chciala ta prace dostac, ale wiaze sie to z dluzszymi godzinami. Powiedzialam jej tez, ze jesli bede musiala dluzej siedziec w pracy to sprobuje jej to wynagrodzic jakoscia czasu pozniej.

Iza pokiwala glowka i nic nie powiedziala. Wczoraj mialam rozmowe gdy wrocilam spytala i jak Ci poszlo. Nie wiem jeszcze jak mi poszlo wiec jej to powiedzialam.
Akurat wracalysmy z tancow i Izunia powiedziala
"Ta praca to jest o tym do czego sie tak caly czas uczysz?"
"Tak"
"To musza Cie przyjac. Tak ciezko na to pracujesz, bylo by nie uczciwe gdyby Cie nie przyjeli"

A wieczorem weszlam do pokoju gdy sie moglila i podsluchalam tak:
"I Panie Boze pomoz mamusi dostac ta prace i by zdala wszystkie egzaminy. Amen"

Takie mam kochane moje sloneczko.

niedziela, 4 maja 2008

Rowerki

Pare dni temu Kuleczka dostala rowerek. Sliczny rozowy rowerek na 4 kolkach. Kiedys miala rowerek po Izuni, ale wtedy nie chciala na nim jezdzic, a w miedzy czasie rowerek sie polamal.

Iza zrobila sie strasznie zazdrosna, ze Ula ma rozowy rowerek, bo ona ma zielony. Dostala sliczny zielony z Kubusiem Puchatkiem, po corce mojej kolezanki z pracy. Powiedzialam jej, ze gdy odkreci boczne kola i nauczy sie jezdzic na 2 kolach to tez dostanie rozowy.
Wczoraj po koncercie (nastepny post bedzie o koncercie) Iza powiedziala ze chce isc na rowerek. Wzielam ja wiec na dol. Po chwili jednak powiedzialam, ze nie moge z nia jezdzic bo mnie plecy bola. Nastepnym razem pojdzie z tatusiem i wtedy napewno sie nauczy.
Iza stwierdzila, ze nie musze za nia biegac, bo ona sie sama nauczyc.
Rzeczywiscie probowala i probowala, az mogla przekrecic pedaly raz bez podtrzymania sie noga. Zrobilo sie jednak pozno, wiec wzielam ja do domu.
Dzis Jas powiedzial, ze on pojdzie z dziewczynkami na rower. Nie bylo ich ze 40 minut (bo znow bylo na tyle pozno, ze dluzej nie mogly byc). Gdy wrocili Iza zawolala mnie na korytarz.... i uwaga...

ZADEMONSTROWALA ZE JUZ UMIE JEZDZIC

No wiec informuje wszystkich sympatykow naszych ksiezniczek, ze nasze zdolne dziecko nauczylo sie jezdzic na rowerze w godzine - 20 minut wczoraj i 40 minut dzisiaj.
Niestety nie mielismy aparatu. Jutro zrobimy zdjecia i wrzucimy :)

Nasze drugie zdolne dziecko - tez nauczylo sie jezdzic w 2 dni na rowerze. Tyle ze na 4 kolkach. Od momentu wejscia do domu z przedszkola (czyli od 2 po poludniu) meczy Asre by ja wziasc na rowerek. A u nas zaczelo sie lato i o 2 to jest 40 stopni ciepla. Chodza jednak troszke pozniej - tak ze obie panny szaleja na rowerach. Wracaja jak po prysznicu i ida prosto do kapieli. Za to spia w 10 minut pozniej jak male susly :)

A jutro beda zdjecia. Dodam je do tego posta.

czwartek, 1 maja 2008

Pochod Pierwszomajowy

1 Maja. Wlasciwie tutaj jest to dla nas dzien jak kazdy inny. Niby wiadomo, ze jest miedzynarodowy dzien pracy. W pobliskim Bahrainie ogloszono nawet dzien wolny od pracy. W Emiratach jest to zwykly dzien.
Przyszlam dzis do pracy. I przypomnialam sobie 1 Maja wiele lat temu. Wlasciwie to sama nie wiem jak dawno to bylo... ale mysle, ze jakies 23 lub 24 lata temu. Bylam za mala by znac szczegoly, wiec moze cos zle pamietam - jesli chodzi o techniczny aspekt tego opowiadania. Jednak pochod Pierwszomajowy tamtego roku pamietac bede zawsze.
W Polsce moj tata mial wlasna firme. Produkowal dlugopisy. Byl dumny z tego, ze zaopatruje kazda polska rodzine przynajmniej w jeden dlugopis. Dal prace wielu ludziom. Podobno placil wiecej niz srednia i ludzie lubili dla niego pracowac.

W warszawie w ktorejs dzielnicy (ale nie pamietam gdzie) zalozyl tez spoldzielnie rzemieslnicza. Pomogl wielu ludziom. Zostal honorowym obywatelem Miasta Piastowa i dostal odznake Warszawka Syrenka.

Moja mamusia rzadko czyta tego bloga, ale pewnie ona mogla by powiedziec co dokladnie robil i czemu dostal ta syrenke.

W kazdym razie tego dnia mama zostala w domu, a tata wzial Kube i mnie na pochod. Firmowy Zuk (nie wiem czy to jeszcze istnieje - tak ciezarowka z otwartym tylem) byl przyozdobiony kwiatami i pojechalismy. Dojechalismy do tej dzielnicy gdzie tate najlepiej znali. (Tak jak pisalam niestety nie pamietam gdzie). Jechalismy na samochodzie, a gdy mijalismy ludzi to zaczynali bic brawo. Rzucali do nas kwiaty.Bylam malutkim dzieckiem i do dzis pamietam to uczucie dumy. Bylam taka dumna, ze to wlasnie mojemu tatusiowi bija brawo.

I tyle zapamietalam z tego pochodu. Dzis 23 czy 24 lata pozniej, przypomnial mi sie tamten pochod. Zatesknilam za tata, ktory odszedl 8 lat temu. Moze patrzy na mnie z gory i tez pamieta ten pochod....

Kocham Cie Tato!!!