Google

środa, 30 stycznia 2008

Ja tez latam

Gdy Iza skonczyla swoje pierwsze zajecia z liczydel, przyszla do niej kolezanka (Rezan). Nie chciala wiec z nami jechac na latanie. Potem Iza byla zaproszona na urodziny i tez nie wiedzielismy czy zdazymy wrocic. Dobrze sie wiec zlozylo ze chciala zostac.
Jasiu od paru tygodni zachwyca sie lataniem i opowiada, ze powinnam to zobaczyc. Gdy byla u nas Madzia tez zdecydowala sie na latanie i potem stwierdzila, ze z calego pobytu u nas to bylo najfaniejsze. Gdy Jas lata, ja sie zwykle socjalizuje. Poznalam tam taka fajna kobiete. Na imie ma Barbara i jest zona jednego czlowieka ktory tam pracuje. Barbara powiedziala mi, ze jej maz tez ma lek wysokosci, a mimo to jest instruktorem latania! Napierana z kazdej strony postanowilam sprobowac.Postanowilam jednak, ze zamiast latac samolotem, tak jak Jas - ja polece na power-parachute czyli moto-spadochronie... czyli cos takiego jak motoparalotnia... a wogole to popatrzcie sobie na zdjecie...
Jas jeszcze nie wystartowal, wiec czekal gotowy by pstrykac moje latanie. Tzn tak uwazal Jas, ja uwazalam ze uda mu sie pstryknac poczatek, bo potem wysiade. Wystartowalam jednak. To urzadzenie to sa siedzenia z motorem i spadochronem. Nie ma wiec czego sie trzymac i czlowiek wisi nad ziemia. Pierwsze pare minut balam sie potwornie. Ken (czyli pilot) zaczal jednak opowiadac o okolicy. To co mowil bylo ciekawe i musialam otworzyc oczy by to zobaczyc. I stwierdzilam, ze sie wcale nie boje. Wrecz przeciwnie, podobalo mi sie tak bardzo, ze gdy Ken nagle powiedzial, ze musimy zawrocic by wyrobic sie w pol godziny powiedzialam, ze ja moge latac godzine i by lecial dalej. Tak sobie lecialam i lecialam. I przyszlo mi do glowy, ze sama chcialbym to prowadzic... Jak to apetyt szybko czlowiekowi rosnie ;) Gdy wiec wyladowalam, powiedzialam Jasiowi, ze mi sie strasznie podobalo. A Jas na to: "To moze chcialabys sie uczyc na tym latac". Wzielam formularz do wypelnienia, ale caly czas nie bylam pewna. Juz w drodze powiedzialam Jasiowi, ze ja to bym bardzo chciala, ale za chiny na to sama nie wsiade. Bede latac i latac, a gdy mi powiedza, ze moge sama to po prostu nie wsiade. Jasiu stwierdzil na to, ze to co sie do tego czasu nalatam to i tak moje, wiec bym leciala. I tak sie zdecydowalam... Tygdzien zajelo mi wypelnienie wszystkich papierow.Nastepnym piatek lal deszcz, potem byl za duzy wiatr, a w ostatni piatek w Al Ain bylo air show i oni tam byli wiec nie latali... tak minely 3 tygodnie.I w najblizszy piatek, 1 lutego mam pierwsza oficjalna lekcje. No to trzymajcie za mnie kciuki.

Powrot do liczydel

Jesli ktos jeszcze mlodszy ode mnie (o ile to mozliwe oczywiscie :) ) - czyta ten blog, to moze nawet nie wiedziec o czym mowie. Dawno, dawno temu, zanim wprowadzono komputery, a nawet kalkulatory byly takie fajne urzadzenia ktore nazywaly sie liczydla. Nie potrzebowaly pradu ani baterii - tylko troche umiejetnosci. Nawet bardzo duze liczby mozna bylo na tym podobno dodawac, odejmowac, dzielic i mnozyc. Ktos czytajacy moglby pomyslec, ze wiem o czym mowie. Trudnej techniki nie opanowalam, bo gdy poszlam do szkoly nalezalo uzywac glowy wlasnej, a w klasach staraszych kalkulatora.
Ktoregos dnia, chyba we wrzesniu 2007, bylam u sasiadki. Jej maz wyjechal, dzieci ogladaly TV a my sobie rozmawialysmy. Opowiadala mi o instytucie do ktorego zapisala swoich synow. Nauka sklada sie z kilku poziomow. Na pierwszych 2 dzieci dostaja liczydla i ucza sie liczyc na nim. Najpierw na jedno cyfrowych numerkach, potem dwu, a potem juz na duzych liczbach.Cwicza to, aby moc jak najszybciej wykonywac rozne dzialania. Gdy dojda do poziomu numer 3 powinni dzialac szybciej niz male kalkulatorki i wtedy zabiera im sie liczydla.Dzieci zaczynaja wyobrazac sobie, ze je widza i 'mentalnie' przesuwac koraliki. I nadal sa w stanie szybko dodawac.
Nie moglam uwierzyc ze to dziala. Farida (czyli sasiadka) zawolala wiec swojego 7 letniego syna i powiedziala: "17 + 15 + 21 - 13 + 9" (albo jakos tak dokladnie cyfr nie pamietam)... a on natychmiast podal odpowiedz. Bylam naprawde pod wrazeniem. Gdy tylko przyszlam do domu opowiedzialam o tym Jasiowi. Izunia uslyszala moje opowiadanie. Izunia bardzo lubi sie popisywac i wszystko wiedziec. Powiedziala ze ona tez tak chce i by ja tez zapisac. Niestety wtedy nie bylo miejsc. Przez pare miesiecy Iza regularnie pytala kiedy ja zapisze na ta fajna matematyke. I tak w styczniu ktoregos dnia wspomnialam sasiadce, ze Iza caly czas czeka na miejsce. Okazalo sie ze pare dni pozniej zaczyna sie nowa grupa i maja akurat jeszcze jedno miejsce.
W sobote 12 stycznia Iza poszla na pierwsze zajecia. Nauczyli ja jak sie nazywaja poszczegolne czesci liczydla. Ich liczydelka zlozone sa jakby z dwuch czesci. Na kazdym pionowym drucie na dole sa 4 zolte koraliki, a na gorze jeden zielony. Zielony oznacza 5, a zolte 1. Tak, ze kazdy drut to 9 cyferek. Uczyli sie tylko od 1 - 9. Musieli umiec szybko przeczytac jaki numerek im pokazuja.
Na drugich i trzecich zajeciach zaczeli juz dodawac / odejmowac. Iza dostaje 3 strony pracy domowej. Powinna cwiczyc co drugi dzien (robiac 1 strone). I tu nas dziecko zadziwilo. Nie tylko cwiczy, ale domaga sie by jej wiecej cwiczen przygotowac, bo ona chce sie tego nauczyc.
Jak juz bedzie dodawac tak fajnie jak syn sasiadki to nagram filmik i wszyscy zobacza :) (I kto tu sie chwali?)

Ostatni Dzien Madzi

9 stycznia Magda (czyli Ciocia Madzia) wczesnie rano leciala do Polski. 8 stycznia wzielam wiec wolne z pracy i postanowilam ze spedzimy razem dzien. Mialysmy wielkie plany, ale niestety przeliczylysmy sie z godzinami. Zaczelysmy od macicure i pedicure. Ale nie takiego zwyklego w domu, tylko w salonie. Postanowilysmy tez zaszalec i zrobic sobie parafine na stopy i dlonie. Po innych zabiegach mocza stopy/dlonie w rozpuszczonym wosku, owijaja cieplo i trzeba troche tak posiedziec. Zrobilo mi sie dobrze i cieplo i chyba przysnelam. Biedna Madzia musiala sie nudzic z takim towarzyszem jak ja, ale przynajmniej paznokcie mialysmy super.
Potem mialysmy w planie henne. W Polsce henna jest uzywana jako odzywka do wlosow. W Emiratach natomiast specjalnie przygotowana uzywana jest do ozdabiania sie. Taki zmywalny tatuaz.Izunia i ja czasem robimy sobie branzoletki. Fajne to jest i jako, ze jest tutaj popularne kobiety zajmujace sie nakladaniem potrafia to robic naprawde pieknie.Niestety paznokcie zajely nam 3 godziny i zaczelo sie robic pozno.
Pojechalysmy wiec do carrefour na zakupy. Madzia kupila sobie walizke. Duza czerwona. Taka wieksza wersje walizki Izuni. Madzia jest troche starsza ode mnie, ale zamilowania do kolorow i zajec ma bardziej podobne do Izuni. Walizke, tak jak Izunia, wybrala wiec sobie ze wzgledu na kolor ;)
Po drodze z carrefour wzielysmy Ize ze szkoly. Iza byla bardzo zadowolona, ze mogla cioci pokazac gdzie sie uczy. Bardzo tez lubi gdy sie ja odbiera ze szkoly.Spedzilismy ostatnie godziny juz zupelnie razem, a poznym wieczorem, gdy dziewczynki spaly, odwiezlismy Madzie na samolot.

wtorek, 22 stycznia 2008

W Dniu Dziadka...


Kochany Dzadziu!!

Dziadku dziadku czy to Ty?
Coś na twojej głowie lśni?
To korona! Słowo daje
Przecież znam korony z bajek
Czy to fotel?
Ależ skąd
To nie fotel tylko tron.
I w ogóle
I w szczególe
Jesteś dziadku dzisiaj królem!
Pytasz co to za zagadka?
To po prostu święto Dziadka!!!

Przesylamy Ci najlepsze zyczenia zdrowia, szczescia i spelnienia marzen.
Calujemy Cie 1000000000000000000 razy i wiecej.

Twoje Kochajace i Stesknione Wnusie

Izunia i Uleczka

poniedziałek, 21 stycznia 2008

W Dzien Babci...


KOCHANE BABCIE!!
BUNIU MALGOSIU!!! I BABCIU DOROTKO!!!
Babcia jest jak dobra wróżka,
Co otwiera bajkom drzwi,
Bo gdy kładzie nas do łóżka
Potem mamy piękne sny.
Babcia wszystko robi dla nas,
Z jej pomocy każdy rad,
Babcia strasznie jest kochana
Więc niech żyje nam sto lat!!!!

Przesylamy Wam najlepsze zyczenia zdrowia, szczescia, spelnienia marzen oraz 100000000000000000 buziaczkow.

Wasze kochane i kochajace wnuczki

Ksiezniczka Izabela Dorota oraz Ksiezniczka Urszula Malgorzata

PS. Ula mowi, ze ona nie jest Urszula tylko Ulabela :)

Buziaki i do uslyszenia wieczorem.

niedziela, 20 stycznia 2008

Chwila refleksji

Poszlam z Ula do Parku. Zwykle do Parku chodzi Asia, a ja wtedy siedze na komputerze.
Dzis przeczytalam blog - wspanialej, cieplej i kochajacej mamy... i zrozumialam jakie mam szczescie ze moje dziewczynki sa zdrowe.... ale od poaczatku
Hanusia jest mama dwoch chlopcow - 11 letnie Dawidka i 5 letniego Kajtusia.
Jest dobra mama, zajmujaca sie dziecmi. Niestety ktoregos dnia (w sierpniu 2004) zdazyl sie wypadek. Kajtus wpadl do oczka... chwile to trwalo i Kajtus dlugo nie mogl sie wybudzic. Dzieki wielkiej milosci i staran jaka otoczyla go cala rodzina w tej chwili znajduje sie w pol spiaczce. Rodzina czeka jednak cierpliwie i wierzy ze Kajtus sie wybudzi. My tez ich bedziemy od dzis wspierac mysla, modlitwa i zobaczymy jak jeszcze mozna pomoc.
Czytajac blog Hanusi zdalam sobie sprawe jak malo czasu w ciagu tygodnia poswiecam dziewczynkom. Wracam zmeczona z pracy i ciesze sie jesli wyjda gdzies z Asia. To nie znaczy ze wogole sie nimi nie zajmuje, ale napewno moglabym wiecej. Po pracy poszlismy do kosciola, a potem wzielam Ule do parku. Iza byla na religii. Gdy wrocilysmy Iza juz byla, poczytalysmy razem, a teraz dziewczynki jedza lody i potem pojde polozyc je spac.
Zapraszam na bloga o Kajtusiu: http://kajtusiowy.blog.onet.pl/

Dawidek dzis wlasnie skonczyl 11 lat. Ksiezniczki Niteczki skladaja Ci Dawidku najlepsze zyczenia zdrowia i spelnienia marzen.

Pozdrawiam wszystkich. Musze nadgonic 3 tygodnie lenistwa :) Bede wstawiac starsze daty, wiec zagladajcie tez "pod te najnowsze posty".

wtorek, 8 stycznia 2008

Zabki Izuni

Juz od zeszlego roku (czyli od osttnich dni grudnia) Izuni ruszaly sie dolne jedynki (obie). Dzieci roznie reaguja na ruszajace sie zabki. Jedne nie moga sie doczekac, inne placza (chociaz ja akurat takich nie znam)... a inne sa obojetne.
Ja nie pamietam mojej zmiany zebow. Wiem z opowiadan, ze mialam super szpare, przez ktora gwizdalam idac ulica tak glosno, ze ludzie sie ogladali. Szukali huligana i nikomu nie przyszlo ze to mala 6 letnia dziewczynka. Pamietam za to kiedy Kubie wypadly pierwsze dwa zeby. Kuba to moj starszy brat. Musze kiedys rodzine tu opisac. Kuba jest o rok ode mnie starszy. Ludzie mowia ze jestesmy podobni (z wygladu oczywiscie bo charactery to mamy baaaardzo rozne).
W kazdym razie bylismy w Bialce kolo Zakopanego. Spedzalismy tam wakacje letnio zimowe. Dokladnie jakie trudno powiedziec bo wiele miesiecy tam mieszkalismy. Kubie ruszaly sie chyba gorne zeby. Jeden ruszal sie juz bardzo, a drugi tylko troszeczke. Byl wieczor mama malo skutecznie probowala zagonic nas do lozek. I nawet mam takie wrazenie, ze nie bylo swiatla tylko swiece. Ale moge sie mylic. W pewnym momencie Kuba zlapal sie za zab i go wyrwal. Mama strasznie sie ucieszyla. A Kuba (mial wtedy 6 lat) tak sie ucieszyl ze mama sie cieszy, ze zlapal drugi zab (ten ktory sie zaczynal dopiero ruszac) i tez go wyrwal. Pamietam, ze tez chcialam sobie wyrwac zab, zeby mama sie tez cieszyla, ale mi sie nie udalo. To tyle wspomnien.
Izuni zabki ruszaly sie coraz bardziej ale uparcie nie wypadaly. Madzia juz zaczela sie martwic ze ona pojedzie i nie zobaczy Izuni szczerbulki.3 stycznia (akurat mialam wolne) nie wyrobilam sie jednak po Ize do szkoly. Poszlam wiec odebrac ja z autobusu. Autobus nadjechal Izunia wysiadla, ucieszyla sie, ze widzi mamusie i sie usmiechnela... i wtedy zobaczylam, ze moje sliczna blond ksiezniczka nie ma dwoch dolnych zabkow. Ucieszylam sie tak bardzo, ze porwalam ja na rece z krzykiem "iiiiiiiiiiiuuuuuuuuu". Az ludzie na ulicy zaczeli sie ogladac. Ula byla z nami i widziala, ze reakacje mialam na Izy usmiech. Tez sie wiec do mnie usmiechnela. No wiec tez ja oczywiscie przytulilam. Pamietajac wlasna reakcje an Kuby zeby nie chcialam by wymyslila o co naprawde chodzi, bo moze by sobie wybila jedyneczki. Mysle, ze Ula bylaby bardziej do tego zdolna niz ja - mimo ze ja bylam starsza wtedy.
Potem robilam zdjecia, do ktorych oczywiscie obie ksiezniczki sie szczerzyly. Jedna w pelni swiadoma po co, a druga nie bardzo wiedzac z czego ta matka tak sie cieszy....
Ciocia Madzia byla zachwycona, ze Iza pozbyla sie jedyneczek jeszcze przed jej wyjazdem. Wieczorem wlozylismy je do takiego ladnego pudeleczka i zostawilismy pod poduszka. I chyba przyszla dobra wrozka, bo Iza rano znalazla 20 dhs. Czyli po 10 od zabka (ok. 7 zl). Chyba dobra stawka, bo pozniej widzialam ze probuje przed lustrem rozruszac gorne jedynki :)))))))))))))))))))))))))))


A tu moja szczerbulka ze swoja zachwycona siostrzyczka
 

wtorek, 1 stycznia 2008

Nowy Rok

Nowy Rok byl bardzo spokojny. Zrobilismy sobie dobra kolacje. Przynajmniej ja mam nadzieje ze byla dobra :) Dziewczynki wzgardzily naszym wysilkiem i poszly bawic sie do sasiadow.Potem mial byc ciekawy program w tv. Pokazywali jak sie polacy bawia. Co Wy sadzicie o tych wszystkich konkursach, talk-show albo pokazywaniu na zywo jak sie inni bawia? Ja uwazam, ze to takie zapychanie programu. Ja wiem, ze sa ludzie znani i lubiani... i oni napewno swietnie sie bawia odpowiadajac na rozne pytania. Nie mogliby jednak urzadzac sobie takich zabaw w gronie prywatnym? Ja natomiat chetnie obejrzalabym dobry film - moze byc naukowy, komedia, romantyczny, historyczny, science-fiction... tylko niech sie cos dzieje.Jedynym programem ktory jest ciekawy i mozna sie czegos dowiedziec to 1 z 10. Tam przynajmniej maja ciekawe pytania. No ale to takie sobie gadanie, apropo porgramu TVP w noc sylwestrowa/
Dzieci wrocily dosc pozno tak, ze my przysypialismy na kanapie. Dziewczynki przyszly z kolezankami. Kuleczka slicznie sie ubrala, w Izy Egipska sukienke i przyszla dla nas potanczyc. Wydawalo mi sie ze nagralismy filmik i chcialam Wam pokazac, ale nie widze jak znajde to dodam :)
Doczekalismy polnocy. Zlozylismy sobie zyczenia i w koncu byl czas by isc spac. Iza i Ula jeszcze sie bawily z kolezankami. Chyba wpol do pierwszej Asra je wyrzucila mowiac ze juz pozno. Nastepnego dnia ja wstalam wczesnie rano - bo wiadomo jaki poczatek taki rok. I konsekwentnie, ok. 8 rano obudzilam tez reszte towarzystwa. (Zeby tez mieli dobry rok ;) )Poszlismy na msze Nowo Roczna i tak weszlismy w 2008 rok.
Moje Postanowienia na ten rok:
- schudnac jakies 10 kilo (ale nie powiem ile waze)
- wstawac codziennie o 5 rano (3 miesiace rocznie extra czasu)
- ZNALESC NOWA WSPANIALA PRACE (zastanawiam sie czy nie przesunac tego na punkt pierwszy)
- codziennie chodzic do gymu (ktory nota bene znajduje sie w naszym budynku)

Wszystkim skladamy spoznione, ale bardzo serdeczne zyczenia Szczesliwego Nowego Roku.