Google

środa, 30 stycznia 2008

Powrot do liczydel

Jesli ktos jeszcze mlodszy ode mnie (o ile to mozliwe oczywiscie :) ) - czyta ten blog, to moze nawet nie wiedziec o czym mowie. Dawno, dawno temu, zanim wprowadzono komputery, a nawet kalkulatory byly takie fajne urzadzenia ktore nazywaly sie liczydla. Nie potrzebowaly pradu ani baterii - tylko troche umiejetnosci. Nawet bardzo duze liczby mozna bylo na tym podobno dodawac, odejmowac, dzielic i mnozyc. Ktos czytajacy moglby pomyslec, ze wiem o czym mowie. Trudnej techniki nie opanowalam, bo gdy poszlam do szkoly nalezalo uzywac glowy wlasnej, a w klasach staraszych kalkulatora.
Ktoregos dnia, chyba we wrzesniu 2007, bylam u sasiadki. Jej maz wyjechal, dzieci ogladaly TV a my sobie rozmawialysmy. Opowiadala mi o instytucie do ktorego zapisala swoich synow. Nauka sklada sie z kilku poziomow. Na pierwszych 2 dzieci dostaja liczydla i ucza sie liczyc na nim. Najpierw na jedno cyfrowych numerkach, potem dwu, a potem juz na duzych liczbach.Cwicza to, aby moc jak najszybciej wykonywac rozne dzialania. Gdy dojda do poziomu numer 3 powinni dzialac szybciej niz male kalkulatorki i wtedy zabiera im sie liczydla.Dzieci zaczynaja wyobrazac sobie, ze je widza i 'mentalnie' przesuwac koraliki. I nadal sa w stanie szybko dodawac.
Nie moglam uwierzyc ze to dziala. Farida (czyli sasiadka) zawolala wiec swojego 7 letniego syna i powiedziala: "17 + 15 + 21 - 13 + 9" (albo jakos tak dokladnie cyfr nie pamietam)... a on natychmiast podal odpowiedz. Bylam naprawde pod wrazeniem. Gdy tylko przyszlam do domu opowiedzialam o tym Jasiowi. Izunia uslyszala moje opowiadanie. Izunia bardzo lubi sie popisywac i wszystko wiedziec. Powiedziala ze ona tez tak chce i by ja tez zapisac. Niestety wtedy nie bylo miejsc. Przez pare miesiecy Iza regularnie pytala kiedy ja zapisze na ta fajna matematyke. I tak w styczniu ktoregos dnia wspomnialam sasiadce, ze Iza caly czas czeka na miejsce. Okazalo sie ze pare dni pozniej zaczyna sie nowa grupa i maja akurat jeszcze jedno miejsce.
W sobote 12 stycznia Iza poszla na pierwsze zajecia. Nauczyli ja jak sie nazywaja poszczegolne czesci liczydla. Ich liczydelka zlozone sa jakby z dwuch czesci. Na kazdym pionowym drucie na dole sa 4 zolte koraliki, a na gorze jeden zielony. Zielony oznacza 5, a zolte 1. Tak, ze kazdy drut to 9 cyferek. Uczyli sie tylko od 1 - 9. Musieli umiec szybko przeczytac jaki numerek im pokazuja.
Na drugich i trzecich zajeciach zaczeli juz dodawac / odejmowac. Iza dostaje 3 strony pracy domowej. Powinna cwiczyc co drugi dzien (robiac 1 strone). I tu nas dziecko zadziwilo. Nie tylko cwiczy, ale domaga sie by jej wiecej cwiczen przygotowac, bo ona chce sie tego nauczyc.
Jak juz bedzie dodawac tak fajnie jak syn sasiadki to nagram filmik i wszyscy zobacza :) (I kto tu sie chwali?)

1 komentarz:

Anonimowy pisze...

Ja pamiętam liczydła, oczywiście, latka już swoje mam...
Naprawdę super sprawa z tym liczeniem i uczą się myśleć dzieci, skupiają. A u nas patrzą tylko na wygody, kalkulatory w kieszeniach pochowane...A za parę lat rady sobie nie dadzą, bo na maturach nie będzie kalkulatorów. Czekamy z niecierpliwością na filmik z Izunią w roli głównej.
Pozdrawiamy -kajtusie