Google

sobota, 1 września 2007

Wakacje z księżniczką Walii czyli niespodziewane wakacje z Kuleczką


Izunia przyleciała w tym roku do Polski. Przyleciała jednak sama (brawa dla odważnej 5,5-latki!) Ze smutkiem myślałam zatem o tym, że w te wakacje nie uda mi się zobaczyć z Zuzią, Jasiem i śliczną Kuleczką.

Jednak pewnej niedzieli, gdy rozmawiałam z Zuzią i Jasiem, dowiedziałam się, że Jaś ma jakąś konferencję w Londynie, więc cała ich Trójka leci do Anglii w najbliższy piątek. A przy okazji chcieliby zwiedzić także Walię. Nie wiem, jak to się stało, ale już po chwili Jaś szukał mi połączeń z Krakowa do basenu pełnego wątroby;) czyli do Liverpoolu. Ja jednak nie mogłam zadecydować, czy polecę i na ile, bo przecież i staż i praca i w dodatku zajęcia w weekend. Jak pech to pech:( Ale czym byłoby życie bez odrobiny szaleństwa. Przygodo hej! Załatwiłam piątek wolny na stażu, postanowiłam uciec z zajęć, czekało mnie jeszcze załatwienie wolnego poniedziałku. I tu natrafiłam na problem - pacjenci do których dzwoniłam, by przenieść ich na inny dzień, zdecydowanie musieli być przyjęci w poniedziałek:( udało mi się jedynie przełożyć ich na późniejszą godzinę tak, iż mogłam wrócić do Krakowa w poniedziałek rano (chyba każdy potrafi sobie wyobrazić moją wściekłość, gdy w ów poniedziałek nie dotarło trzech z czterech pacjentów, którzy tak koniecznie musieli być wtedy przyjęci). Niestety, nie udało się znaleźć powrotnego samolotu na poniedziałek rano - zatem leciałam w piątek, a wracałam w niedzielę wieczorem. Czekały mnie zatem dwie doby w towarzystwie Zuzi, Jasia i Kuleczki.

Walia czekała na nas, a zamki walijskie na swoją Księżniczkę. Uwaga - przybywa Kuleczka;)

Ps. wcale nie ma jeszcze września - jest dokładnie 22.44 - 31 sierpnia 2007, ale ten blog rządzi się widać emirackim czasem

Brak komentarzy: