Google

niedziela, 30 września 2007

Wycieczka - ciag dalszy

Fani zasypuja nas prosbami o kontynuacje sprawozdania z wyprawy. Pora wiec ruszyc palce i cos napisac. Jak widac zyjemy ;) - dzielny Jas wyprowadzil nas na wlasciwe drogi i dowiozl do domu.

Wrocmy jednak do zeszlego Piatku rano. Zgodnie stwierdzilismy rano, ze pora na jakas zmiane. Fajnie by zrobic w ten weekend cos zupelnie innego. W ciagu nastepnych 30 minut zjedlismy sniadanie, spakowalismy dzieci i siebie zlapalismy przewodniki i ruszylismy w strone lotniska. (Droga w gory prowadzi kolo lotniska, nie jestesmy az tak szaleni by auto-stopowac samoloty)

Dalej skierowalismy sie w kierunku Suweihan. Przejechalismy przez miasteczko. Nabralismy benzyne. Stacja byla bardzo smieszna, bo z obu stron mozna bylo nabrac benzyne, ale nie mozna bylo przejechac z jednej strony na druga. Stwierdzilismy, ze pewnie zabezpieczaja sie by ludzie jadacy autostrada nie skracali sobie wjazdu do miasteczka przez stacje. I ruszylismy dalej.
Kawalek dalej zjechalismy na pustynie. U nas drogi na pustyni to sa lepsze niz autostrady w wielu krajach. Z prawej pustynia, z lewej pustynia, a my pedzimy pieknym asfaltem. Miejscami jest to nawet dwu pasmowka. Postanowilismy zjechac w prawdziwa pustynie.

Najpierw wjechalismy na taka fajna piaszczysta droge. Izunia chciala wysiasc z samochodu. Wysiadly wiec obie (Iza i Ula)i pobiegly w dol. Jak na upal przebiegly naprawde kawal drogi. Iza nawet wiecej. Potem chciala podejsc do jedynego drzewa ktore tam bylo, ale piasek byl za goracy i gdy sypal sie do butow to nie dawalo sie przejsc.

Nie bylo gdzie dalej jechac, wiec zawrocilismy i pojechalismy w druga strone. Tam wlasnie zauwazylam ze moja komorka ma zasieg i postanowilam oblogowac wycieczke. Wiecie wiec co sie zdarzylo na tamtym odcinku. Potem wrocilismy na asfalt i popedzilismy w kierunku Faja.
Po drodze wpadlismy na stada wielbladow. Ja uwielbiam robic zdjecia wielbladom, wiec mialam super zabawe. U nas na pustyni sa takie hudranty wodne (nie wiem po co wlasciwie) i przy wielu mozna znalesc wielblady... No bo wielblad nawet na pustyni znajdzie wode :)

Dalej jechalismy na Hatte. Tez podobno byla piekna droga, ale niestety wszystkie dziewczyny usnely i tylko Jas jechal podziwiajac krajobrazy. Droga do Hatty przechodzi przez Oman. Zanim jednak wrocilismy do Emiratow - zjechalismy z autostrady i wjechalismy w nastepne gory. Tam wszystko pokryte bylo zwirem. Czasem wiekszym, czasem mniejszym. Czasem kamienie byly naprawde spore i slyszelismy jak rysuja nam podwozie. Zatrzymalismy sie przy drzwie wyrastajacym ze skaly i zrobilismy pare zdjec, a potem dalam dziewczynkom jablka do jedzenia.

Kamieniami nie byly zachwycone wrocilismy wiec na normalna droge i dojechalismy do przejscia granicznego. To przejscie znajduje sie juz wlasciwie w Omanie. Przekonalismy milego czlowieka na granicy ze my tylko na pare minut wjezdzamy, by zaraz wyjechac w Al Ain i tak znalezlismy sie poza granicami. W rzeczywistosci nie jechalismy prosto do Al Ain lecz znow zjechalismy z drogi i podziwialismy po drodze gory i oazy.
Trafilismy na wode przecinajaca ulice. Na srodku wody lezal kamien. Stwierdzilismy ze to fajne miejsce na zdjecia i znow sobie popstrykalismy. A potem posadzilam dziewczynki na kamieniu i nakarmilam.

Troche dalej, zatrzymalismy sie w jednej Oazie by zrobic zdjeca. Zwykle jest to chyba wadi z woda i miejsce piknikowe, teraz wody nie bylo i tylko staly stare zabawki dla dzieci.
Jasiu z Izunia nawet zeszli nizej do takiego wawozu i Iza twierdzi ze widziala malpke, a po dluzszym zastanowieniu widziala tylko ogon malpki.

Zaczynalo sie robic ciemno byl wiec to ostatni przystanek wycieczki. Do Emiratow wrocilismy przez Al Ain, a dokladnie przez Hili. Stare, glowne przejscie juz nie istnieje, i teraz przechodzi sie przez Hili.

W Al Ain pojechalismy do centrum handlowego. Tam zjedlismy, a dziewczynki pobawily sie na zabawkach i ruszylismy w droge do domu. Usiadlam miedzy Ula i Iza by pomoc im zasnac i obudzilam sie w Abu Dhabi.

Brak komentarzy: