Google

poniedziałek, 20 kwietnia 2009

4 Kwietnia - Dzien 2

W pokoju znajdowala sie wanna turecka. Wanna turecka tym rozni sie od naszej, ze ma schodek. Nalewa sie do niej wody i mozna usiasc na schodku. Jest tez olbrzymia. Wzielismy wiec rodzinna kapiel :))))) przed sniadaniem. Nasz pokoj mial malutki tarasik, na ktorym zrobilismy zdjecia, po czym zeszlismy na sniadanie.
Tureckie sniadanie to kawalek bialego sera, oliwki, chleb, maslo i dzem. W hotelu byl jakby bufet, wiec dodatkowo można było zjesc zupe i jajka na twardo. Najlepsze to nie bylo, ale bylismy glodni. Nawet dzieci zjadly troche zupy, a takze po jajku i po kawalku chleba z maslem. W bufecie byly tez pomidory i ogorki, ktore dziewczynki tez chetnie podjadaly.

Nastepna noc mielismy zarezerwowana juz w Kapadocji. Chcielismy wiec zwiedzic Burse i ruszyc w droge. Postanowilismy zwiedzic stara czesc Bursy. Przejechalismy przez gory, z których znow roztaczaly się nieziemskie, panoramiczne widoki i zjechalismy do miasta. Obejrzelismy stary meczet z grobowcami, ktore maja ponad 500 lat.
Obok byl plac zabaw. Wszystkie zabawki zrobione byly z metalu, ale wygladaly jak mini gym. Naprawde fajny pomysl!
Przy wyjsciu sprzedawali cos podobnego do naszych polskich precli. Dziewczynki koniecznie chcialy to zjesc i nawet im smakowalo.

Potem poszlismy na bazar. Przeszlismy przez bazar z jedwabiem oraz ze zlotem, a na koncu przez taki ogolny (z roznym asortymentem). Na bazarze z jedzeniem kupilismy truskawki i banany. Iza od razu zaczela jesc truskawki i powiedziala, ze sa tak pyszne, ze moze je jesc bez cukru. Rzeczywiscie, smakowaly jak nasze polskie pyszne truskawki, ktore je się prosto z krzaczka....

Jeszcze troszke poogladalismy Burse i ruszylismy w droge do Kapadocji. Nie wiem ile kilometrow się tam jedzie, na pewno dobrze ponad 600. Drogi sa tu, niestety, nie najlepsze. Przejezdzalismy przez wiele malych miasteczek z drogami tak waskimi, ze az dziw, ze nie sa one jedno kierunkowe. W sumie zajelo nam to jakies 8,5 godziny. Gdy dotarlismy, byla prawie 10 wieczorem. Dzieci oczywiscie spaly.

Mielismy rezerwacje w malym hoteliku ElifStar. Hotelik ten ma w sumie 9 pokoi, wszystkie urzadzone w dawnych jaskiniach.
Czlowiek, ktory czekal na nasz przyjazd, dal nam klucz do pokoju. Bylo zimno, wiec szybko przenieslismy dzieci do lozeczek.
W pokoju byl kaloryfer, bylo cieplo i przytulnie. A na podlodze lezalo pelno przepieknych dywanow.

Brak komentarzy: