Google

poniedziałek, 4 lutego 2008

Zwariowany Poranek

Wczoraj wieczorem przed spaniem Izunia powtarzala slowka z francuskiego. Potem pieknie przeczytala swoja ksiazeczke.

Na koniec ja czytalam jej Biblie. Przezucilismy sie na Biblie po angielsku, bo Pani Katechetka powiedziala, ze wydaje jej sie ze Iza nie rozumie co czytaja. Ta Biblia, ktora my mamy po angielsku to nie jest wersja dla dzieci i jesli im czytaja to samo w szkole to wcale sie nie dziwie ze nie rozumie. Gdyby nie to, ze ja wiem co tam ma byc napisane to tez bym nie rozumiala. Czytamy wiec powolutku i tlumacze Izuni. Przyp polskiej wersji to czytalam czasem i 4 lub 5 historii a male chcialo jeszcze. Przy angielskiej po jednej historii dziecko mi usypia. No moze kiedys dogonimy katechetke, a jesli nie, to na przyszly rok Izunia bedzie rozumiala :)

Potem poszlam schowac Izy ksiazki do jej plecaka. Po chwili jednak znow wyciagnelam ksiazke do francuskiego i przygotowalam jej krotkie powtorzenie pisemne, aby utrwalila sobie to o czym sie uczymy. (Iza w przyszlym tygodniu ma egzaminy)

Rano Iza wpadla z placzem do sypialni (ja sie akurat mylam, wiec Jasiowi przypadlo pocieszanie) - powiedziala ze jej ksiazki nie ma w plecaku. Jasiu powiedzial, ze mamusia zaraz wyjdzie i napewno znajdzie ksiazke... i tak ja zastalam po wyjsciu z lazienki. Powiedzialam, ze pamietam ze ksiazke schowalam do plecaka, tak na sam koniec przy plecach i napewno tam jest. Iza juz nie sprawdzala.

Odprowadzilam Izunie na autobus i wrocilam szybko do domu. Byl tak zimny wiatr, ze postanowilam jechac z Jasiem, a nie hulac na mojej hulajnodze.
Weszlam na gore, zajrzalam do mojego plecaka by sprawdzic czy wszystko mam.... patrze... a tam lezy Izy ksiazka do francuskiego... zamiast do Izy tornistra to wpakowalam ja sobie ... pomyslalam sobie o Ty glupia stara babo... chociaz taka stara to ja przeciez nie jestem.... i polecialam na dol... autobus juz odjechal... zadzwonilam do opiekuna autobusu i umowilismy sie po drugiej stronie ulicy.

Czekalam i czekalam. Juz sie pozno zaczelo robic. Dzwonilam do niego - i mowilam, ze czekam, a on mowil ze jest kolo Standard Chartered Banku (ja tez tam bylam). Myslalam ze jezdzi gdzies tam i zbiera dzieci. Zauwazylam autobus z dziecmi w mundurkach Choueifat przejezdzajacy na druga strone ulicy. Rzucilam sie za nim w pogoni (ryzykujac zycie - bo u nas ulice to sa 3 i 4 pasmowe - wiec pomiedzy samochodami pobieglam)... ale okazalo sie, ze to jakis inny autobus. Wrocilam wiec "na posterunek" ... W pewnym momencie zauwazylam, ze rzeczywiscie w poblizu tego gdzie ja jestem tez stoi autobus.. podeszlam i patrze, a to Izy autobus. Dalam jej ksiazke. Spocilam sie przy tym okropnie i taki mialam zwariowany poranek :)

Juz bylo za pozno by wracac do domu, bo Uleczka zdazyla odjechac. Zlapalam wiec taxowke i pojechalam do pracy. Mialam jeszcze 20 minut, weszlam wiec do calodobowego obok i kupilam sobie sniadanko - banany, sliwki i jablka (w duzych ilosciach).

A tutaj nie na temat. Kuleczka ma takie fajne ksiazeczki, ktore sie czyta, a potem trzeba cos znalesc na stronie. I dawniej my jej czytalismy, a ona odpowiadala na pytania.

Wczoraj wieczorem Kuleczka mi "przeczytala" a ja musialam odpowiedziec na pytania:

3 komentarze:

Anonimowy pisze...

ale super nagranie!!!
babcia D

Anonimowy pisze...

to pierwszy raz w zyciu uslyszalam i w akcji zobaczylam Twoja core:) super nagranie, a Tobie glos nic sie nie zmienil:) Aska

Majana pisze...

Swietne nagranie! :) Pozdrawiam :) Majana
ps. nalezymy do grona jejukowcow ;) I tam Cie znalazlam w linku :-) Mysle,ze bede czesciej do Was zagladac. Super blog!